Spotkania syberyjskie – miejsce I

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

Piątka ciekawskich – tak można by nazwać naszą „ekspedycję”, złożoną z różnych typów, dobrze się uzupełniających. Przewodnik i taternik  – Boguś, redaktor – Wojtek, śpiewający bard – Radek, animator kultury – Zbyszek i ja – zadziorna Carmen. Na włóczędze po Syberii wokół Bajkału poznaliśmy jej zachwycające pejzaże, zapachy i smaki, ale dla nas wspomnienia syberyjskie, to przede wszystkim spotkania. To ludzie, ci niezwykli, i ci całkiem niby zwyczajni. Atrakcje turystyczne są jak scenografia, prawda, że piękna, ale będąca tylko tłem dla aktorów i scen. Dlaczego tak się dzieje? Może poczucie zagubienia w olbrzymiej przestrzeni zbliża ludzi i skłania do opowiadania o sobie, a może sprawia to łatwość porozumiewania się, braterstwo „słowiańskich dusz”, wspólna historia, obecność śladów polskich na każdym kroku. Tu nie trzeba, jak wszędzie w świecie, prostować denerwujących pytań: from Holland? not Holland, Poland!

Legendarny Transsib

Przemierza dystans prawie 4234 km od Moskwy do Władywostoku w 14 dni. Pociąg z historią, z charakterem. Trudno uwierzyć, ile ludzkich triumfów i tragedii, elementów romantyzmu i pragmatyzmu kryją dzieje budowy i przeobrażeń tej najdłuższej trasy kolejowej. Dziś postoje na zadbanych dworcach trwają 20-40 minut, w dobrze zaopatrzonych kioskach na peronach można kupić: prowiant, napoje, kosmetyki, gorące dania i zimny kwas chlebowy. Powymieniać z miejscowymi opinie o pogodzie i pożartować. Na całej trasie zegary pokazują oprócz miejscowego również czas moskiewski, wg którego jeżdżą pociągi dalekobieżne. Ale prawdziwą atmosferę Transsibu można poczuć tylko w wagonach tzw. „plackartnych”, typu otwartego. Taka podróż to test na otwartość, tolerancję i umiejętność czerpania radości z bliskości. Dla niektórych to powód do narzekania, bo nie jest łatwo zaakceptować obcowanie z nieznajomymi łóżko w łóżko, całodobowo i bezwarunkowo. Ale jakże ciepło wspominamy spotkanie z Julią i Sergiejem z Kijowa, jadącymi do teściów pod Tiumeń, z którymi wspólnie śpiewaliśmy ukraińskie piosenki. Albo Nadię z Nachodki powracającą z synkiem Paszą i bratankiem Iwanem z wizyty u rodziców, którzy na emeryturze przenieśli się do obwodu moskiewskiego. Radek brzdąka na gitarze, dzieciarnia z całego wagonu oblega nasze prycze. Ośmioletnia Lila, delikatna i onieśmielona, pobiera pierwszą lekcje gry na gitarze, a Iwan, rezolutny, za każdym razem, gdy się dosiada, pyta: ja Wam nie mieszaju? Z biegiem jazdy przypominamy sobie coraz więcej rosyjskich piosenek i zwrotów. Dołączają do nas dwie Kirgizki, Naziguł i Szachida, które dojeżdżają do Irkucka do pracy przy wyrobie narodowego dania buriackiego, pierożków z mięsem zwanych pozami lub buuzami (ten smak docenimy później jeszcze nie raz). Częstują nas garściami orzeszków i migdałów. Nadia pokazuje zdjęcia Pacyfiku i braci, z których jeden pracuje w Sachalinie, a drugi na Kamczatce. Byłby dumny z synka Iwana, który, przepytywany z angielskiego, bryluje w transsyberyjskim wagonie: my name is Ivan. Codzienne „dzień dobry, smacznego, jak się spało” szybko łamie bariery. I na koniec dobranoc, po zakończonym dźwiękami gitary wieczorze, spędzonym przy herbacie, zalewanej wrzątkiem z nieśmiertelnego samowara. O samowar dbają konduktorzy „prowadnicy”, z początku autorytarni, jak to zwykle osoby przy władzy, stopniowo topniejący w swoim dystansie, by w końcu po kryjomu otwiera nam toaletę podczas długich „sanitarnych zon” przed i po wjeździe do każdego z miast. Radisław ubiera nawet różową koszulę i takiż krawat, by sfotografować się z nami przed wagonem. Obaj z Żenią mieszkają we Władywostoku, pracują na Transsibie od ponad roku, po ukończeniu trzymiesięcznego kursu. W drugim końcu wagonu chłopcy z desantu zakończyli wprawdzie roczną służbę żołnierską, ale nie rozstają się z błękitnymi beretami elitarnej jednostki, nawet gdy paradują w samych kąpielówkach, bo przez pierwsze dni niesamowitych upałów w wagonie panuje plażowy dress-code. W trakcie podróży słońce praży przez metalowy dach, a my mijamy małe osady drewnianych domków i wielkie miasta o pięknych marmurowych dworcach, pejzaże przypominające Mazowsze, bogate w brzozowe zagajniki i niewielkie wzniesienia. Jednym słowem, swojsko. Gdy żegnamy w Nowosybirsku grzeczniutką Lilę trzymającą jedną rączką dłoń dziadka, a w drugiej ściskającą płytkę CD z pieśniami Radka, łzy same zapełniają oczy. Na innej stacji ktoś z rodziny witającej rezerwistów – desantowców krzyczy do nas „my też Polacy, z Tomska”. Żegnamy jednych, poznajemy kolejnych podróżnych, w końcu na nas przychodzi kolej zwolnić nasze plackartnyje miejsca. W Irkucku Nadia z chłopcami odprowadzają nas aż do wyjścia, uściskom nie ma końca. Pewnie, że można odbyć tę podróż w przedziale sypialnym za zamykanymi drzwiami, ale to znaczy pozbawić się tego, co w niej najcenniejsze. Smak tej przygody, jak wszędzie na Syberii, tkwi w spotkanych ludziach.

Nasza podróż

Od postawienia stopy na peronie w Irkucku do końca podróży minęły trzy tygodnie. Przemierzyliśmy trasę prowadzącą wokół południowej części Bajkału. W polskiej wsi Wierszynie braliśmy udział w obchodach 100-lecia polskiego kościółka, odwiedziliśmy kurorty: Listwiankę i Arszan. Na magicznej wyspie Olchon ulegliśmy urokowi szamańskich miejsc i kosmicznej energii płynącej z czakramu przy skale Szamanka. Stamtąd pokonaliśmy statkiem dystans do Ust_Bagruzin, by przez uzdrowisko Goriaczinsk dotrzeć do stolicy Buriacji – Ułan Ude. Tu, goszczeni przez polską diasporę, zgłębialiśmy dla odmiany tajemnice lamaizmu w świątyni w Iwołgińsku oraz kulturę i zwyczaje staroobrzędowców we wiosce Tarabagataj. Wędrowaliśmy po parkach narodowych: Nadbajkalskim, Zabajkalskim i Tunkińskim. Nasze stopy deptały Góry Przymorskie, góry Chamar Daban z popularnym Pikiem Czerskiego i Golce Tunkinskie, gdzie wznosi się Szczyt Miłości (Pik Lubwi). Przyroda, która w upalnym lipcu wybucha, jakby chciała powetować sobie długie miesiące zimy, kapryśny Bajkał jak ojciec, którego opuszcza jedyna córka Angara, by rzucić się w objęcia kochanka Jeniseja, kolory wiosek o rzeźbionych obłędnych okienkach w barwach błękitu, turkusu i szmaragdu – wielość wrażeń, zapachów, dźwięków sprawia, że Syberia jest miejscem magicznym. A jaka różnorodność kultur! Jeszcze kropimy wódką święte miejsca szamanów, jeszcze w głowie wibruje mantra lamajska Om mani padme hum i dźwięk młynków modlitewnych i już słuchamy monofonicznego śpiewu starowierców w tonacji obejmującej 134 tony, a przecież niemal wczoraj błogosławił nas nuncjusz papieski wśród wierszyńskich pól podczas mszy pachnącej sianem przy akompaniamencie ryczenia krów i rżenia koni pasących się na polach za kościółkiem. Nocowaliśmy głównie na kwaterach prywatnych, co pozwoliło na bliskie kontakty z mieszkańcami. Jedzenie kupowaliśmy w sklepach i na bazarach, przyrządzając najczęściej własnoręcznie posiłki z lokalnych produktów. Jak nie spróbować bajkalskiego omula czy gołowianki – ryb endemicznych żyjących tylko tutaj? Syberię wspominamy jako kulinarne eldorado. Wcinaliśmy w jadłodajniach doskonałe pozy, po buriacku buuzy, czyli pierożki z mięsem wypełnione aromatycznym rosołkiem, piliśmy na kwaterze bimber z huby (czagi) z absolwentami Akademii Wojskowej, zachwyciły nas słodycze z orzeszków cedrowych – kulinarnego symbolu Syberii. No, i nigdy nie zapomnimy smaku zioła sahan dali (różanecznik Adamsa), pitego z herbatą syberyjską z dodatkiem czaju kurylskiego, liści badana i smorodiny. Poruszaliśmy się busami „marszrutkami”, wynajętym minibusem lub pociągiem, zwłaszcza na malowniczym odcinku kolei zwanym „Krugłobajkalską” ze Sludianki do Listwianki lub wzdłuż południowego brzegu jeziora. Wszędzie czuliśmy się bezpiecznie i swojsko, wśród otwartych, niezwykle przyjaznych ludzi.

Miesięczna podróż w 2013 roku kosztowała nas ok. 7000 zł na osobę, na trasie przez Białoruś i Rosję: Kraków-Moskwa-Irkuck-Wierszyna-Listwianka-Olchon-UłanUde-Iwołgińsk-Miszicha-Sludianka-Arszan-Irkuck-Moskwa-Kraków.

Elżbieta Tomczyk-Miczka

Reportaż Pani Elżbiety zajął I miejsce przez zorganizowany przez nas konkurs na Relację z podróży Koleją Transsyberyjską. Dziękujemy za nadesłanie pracy i gratulujemy zajęcia I miejsca!

3 odpowiedzi

  1. Gratulacje pani Elzbieto .jestem pełen podziwu dla pani wyprawy ale i bardzo zazdrosny bo….całe życie maże o wyjezdzie na Syberie ,może pani ma wiedze kto w najblizszym terminie mam na mysli wiosne 2017 r organizuje wyjazd w tamte strony ,mam duzo wolnego czasu i chciałbym z grupa kilku osob pojechac ,nie mam żadnej wiedzy co i jak zorganizowac ,bardzo bym sie cieszyl gdybym mogł spełnic mażenie mojego życia pozdrawiam Andrzej ,Gdańsk

  2. Panie Andrzeju .
    W miesiącu czerwcu wybieram się nad jezioro Bajkał, na rekonesans.
    Szukam kompana .
    Mieszkam blisko proszę o kontakt.
    pozdrawiam Stanisław

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.